Nie, to nie przedwczesny powrót mojego Męża. To jakaś wariatka z sąsiedztwa.
No dobra, wcale nie jakaś tylko dobrze mi znana i przeze mnie bardzo lubiana:)
Przez okna wpada słońce, a ja myślę o tym, że: Dziewczyno, you made my day.
Było pysznie, dziękuję :)
Tak, takie rzeczy i tacy ludzie naprawdę się zdarzają. Budujące, prawda?
O matko co za post! A jaka przyjemność i wyzwanie kupic Wam śniadanie... :*
OdpowiedzUsuń