niedziela, 30 kwietnia 2017

With attachments


Podróże kształcą. Oklepane, acz prawdziwe.
Z naszych obserwacji wynika, że wiek podróżnika odgrywa rolę wtedy jedynie, gdy wchodzimy w temat komfortu rodzica na wakacjach.
Ponieważ jednak - moim skromnym zdaniem - słowo rodzic wyklucza ze zbioru słowo wypoczynek, możemy w ciemno zabierać dzieła naszego życia wszędzie tam, gdzie ich lub nasza dusza zapragnie. I tak nie wypoczniemy w takim tego słowa znaczeniu, jak zwykli byliśmy to robić przed epoką naszego rodzicielstwa. A zdziwienie, podziw, ciekawość i radość naszych dzieci wynagrodzą nam bycie w nieustającej opcji "standby". Że szkoda czasu, kasy i zachodu bo za małe i nic im w głowach nie zostanie? Kto podróżuje z dziećmi ten wie, że to nieprawda. A osobnika, który tego nie robi, z doświadczenia wiem, że trudno będzie przekonać do zmiany zdania. I dlatego nie próbuję. Dziś myślę i piszę o naszych dzieciach. Otóż nasze dzieciaki pamiętają wszystko. Myślę, że prawdopodobnie pamiętają każde miejsce, w którym były. Pamiętają kamienne korytarze w Adršpach, śpiącego olbrzyma w Irlandii, kamienny las w Bułgarii, pizzerię w Serbii, wodospady w Szklarskiej, sankostradę w Krynicy, molo w Kołobrzegu, wszystkie teatrzyki na których były z przedszkolem lub z nami, park wodny w Wilkasach, piaszczyste wydmy, przeprawę promową, Centrum Bajki w Pacanowie, rejs do jaskinii na Zakynthos, Papugarnię w Gdańsku i wiele wiele innych miejsc, do których je zabraliśmy. Teoretycznie jest to takie oczywiste. Przecież jedną z podstawowych potrzeb dziecka jest potrzeba uczenia się. Jednak wydaje się to tak nierzeczywiste, że te małe główki tyle w sobie mieszczą. Nawiększą nagrodą za to, że nigdy nie zwątpiliśmy w potrzebę nauki, ciekawość i inteligencję naszych dzieci są momenty, w których ich mózgi tworzą analogie pomiędzy tym, co widzą w danej chwili, a tym co zarejestrowała ich pamięć kiedyś i gdzieś. Momenty, w których pragną te analogie przetworzyć w zdania i podzielić się nimi z nami. Zdania w stylu "o taka sama płytka rzeka była tam gdzie chodziliśmy w niej pod mostem", "a pamiętasz Mańciu jak byliśmy na tych skałach i tam była skała z nosem Baby Jagi? Pojedziemy tam kiedyś znowu?", "a czy w tym hotelu będzie basen? Bo jak kiedyś byliśmy w Krakowie to był w naszym hotelu", "a pamiętasz Mańciu jak u Koziołka Matołka jechaliśmy kolejką pod wodą? I jak z szuflady wystawał ogon kota?" Tak. To jest nagroda. Nagroda za to, że cierpliwie, małymi kroczkami i przez zabawę uczymy dzieci ciekawości, obycia, szacunku do innych niż my ludzi, zwyczajów, tradycji, kultur, aktywnego spędzania czasu.
Nasze dzieciaki napędzane są na - jak to one nazywają - "atrakcje". A o te nietrudno, gdy ma się wyobraźnię i pozytywne nastawienie. Wtedy wszystko może być atrakcją. Włączamy Endomondo i startujemy. Sadzenie kwiatków pod Muzeum Narodowym w Krakowie, gorąca czekolada wypita w drodze na Kopiec Kościuszki, restauracja, fontanna, dorożki, Rynek, rycerz na Wawelu i spacer wzdłuż wylewającej Wisły. I już się kończy dzień. Już sprawdzają z Tatikiem co udało im się narysować w Endomondo. Jaszczurkę? Psa? Drzewo? Dinozaura? I już kąpiel w pianie, już ciecierzyca i pomidorki w brzuszkach, już mam dzieci pod pachami i wdycham ich zapach. Miś Paddington pozwala nam się pośmiać ze swoich przygód. Za chwilkę weźmie gorącą kąpiel, ale o tym przeczytamy jutro. Bo dziś dzieci już zasnęły. Zbierają siły. Wiedzą, że jutro kolejny dzień pełen wrażeń. Kolorowych snów.






poniedziałek, 10 kwietnia 2017

Details


Chodzi o te małe rączki, które owijają się wokół mojej szyi. Lub trzymają kredki, klocki, wycinają, ozdabiają, robią ciastka, kopytka, mikstury, kroją.. I o małe noski (czuję cynamon? Miętę? To rumianek? Pachnie mi tu mandarynką..., Mańciu, jadłaś czekoladę? lub po prostu: co tak śmierdzi?). O stópki ciągle jeszcze takie niewielkie, niezmiennie lądujące nocą na naszych twarzach. O rzęsy, które odpoczywają na policzkach i o oczy. Po zmroku zamknięte, za dnia tak rozbiegane i głodne nowych obrazów. O policzki pyzate, co o całusy proszą nieustająco i o usta, którym towarzyszy uśmiech przy ciepłych słowach "Mańciu, jesteś najlepszą Mańcią na świecie". Lecz też o te usta wygięte w grymasie, gdy w chwili złości muszą wykrzyczeć "jesteś głupia Mańciu". Malutkie ząbki siekające paprykę i ogórki. I tycie paznokietki jak u lali, za którymi zawsze chowa się plastelina lub ziemia z placu zabaw. Włosy. Oj włosy... i jeszcze drobne uszka, które chłoną każdy dźwięk. I te małe główki pracujące na tak wysokich obrotach. Chodzi mi o to wszystko i o jeszcze więcej. Nie zliczę tych wszystkich chwil, w których się nimi zachwycam.