czwartek, 28 czerwca 2018

Kratovo w Macedonii


Kratovo. Przyjemne miasteczko, ulokowane bardzo malowniczo pomiędzy wysokimi górami. Trochę zagubione w czasie, z jedym działającym hotelem i niezliczoną ilością wąskich, kamiennych, krętych uliczek, których z góry dogląda plątanina kabli. Dotarliśmy tam bardzo późnym popołudniem. Mieszkańcy odwracali za nami głowy pokazując nas sobie palcami, co oznacza, że raczej niewiele osób tutaj dociera. Chmury wiszące nad miastem i okoliczymi górami, kapały na nas deszczem. Na szczęście w irlandzkim - jedynie z wystroju - pubie, zjedliśmy smaczne sałatki i wprost przepyszną kratovską pastramajkę. Jest ona czymś podobnym do pizzy. Zrobiona na cieście drożdżowym, w kształcie hmmm..oka, wypełniona pieczonym mięsem wieprzowym/baranim/drobiowym/kiełbasą lub tuńczykiem. Polecam. Mieliśmy nadzieję, że gdzieś jeszcze uda nam się ją zamówić, jednak doczytałam, że to specjał kratovski. Cóż, liczę na to, że może jednak nie umiem czytać ze zrozumieniem:) Powrót do Skopje po zmroku był najeżony pieszymi wędrującymi prawą stroną jezdni. M. włączył styczniowy odcinek Trzeciej Strony Księżyca. Dzieciaki zasnęły, a my wypatrując pieszych omawialiśmy mniej i bardziej nieistotne kwestie dnia, który się kończył.











środa, 20 czerwca 2018

Lucky 7


Jak to? Przecież dopiero przedwczoraj się poznałyśmy! Dokładnie to pamiętam! Kobieta bez twarzy wołała "podnieść koszulę!". Zadaniowy M podniósł mi więc koszulę, aby ta kobieta mogła położyć mi Ją na klatce piersiowej. I ta Ona tak już ze mną została. Z tą Oną znalazłam się 3 godziny później w uśpionym nocą i zmęczeniem pokoju. Głaszcząc i podziwiając, całą noc szeptem po krótce opowiadałam Jej o co chodzi w Życiu, w którym do dyspozycji oprócz ciepłego kącika w brzuchu na dobry start, i fascynującej drogi wprost w moje ramiona, ma jeszcze miliard niespodziewanych historii przed sobą, 2 miliony książek do przeczytania, tyle samo filmów do obejrzenia, miejsc do zwiedzenia i może nawet nie mniej ludzi do poznania. Opowiedziałam Jej o uśmiechach, które podniosą Ją na duchu, o marzeniach które pokolorują Jej noce barwami tęczy, o pocałunkach, które okażą się słodsze niż lukier na wszystkich zjedzonych przez Nią tortach, o dłoniach które zostaną Jej podane z najmniej spodziewanych stron w najbardziej krytycznych momentach.
Już wie, że lody mogą mieć smak nawet buraczkowy, że włosy odrastają, że chodzą po świecie ludzie mili i mili inaczej, że kolana goją się po kilku dniach, że najfajniej jedzie się przy oknie, że użądlenie przez osę boli, że każdy jest inny i to jest ciekawe, że trzeba wielu ćwiczeń, aby osiągnąć w czymś biegłość, że dobro i zło wracają do nas, że sen i śmiech leczą najskuteczniej, że na dobry humor zalecana jest spora dawka ruchu, że dąsy w kąt bo szkoda zdrowia i czasu, a osobom starszym i Paniom z brzuszkami trzeba zaproponować miejsce siedzące.
Miesiąc temu nauczyłam Ją wiązać kokardki. I ona, ta mała Kluseczka, uzbrojona w tę wiedzę, skończyła 2 dni temu 7 lat. Tym samym została zapisana do pierwszej klasy. Wiem, że poradzi sobie i odnajdzie się w nowym otoczeniu. Wiem, że lubi być samodzielna i odróżnia dobro od zła. Wiem, że lubi ludzi i ufa im. Martwię się jedynie o to, czy instytucja zwana szkołą nie przygwoździ tej ciekawej świata dziewczynki do krzesła. A gdy dumam nad tym dalej to dochodzę do wniosku, że najbardziej niepokoi mnie to, czy dam radę dopilnować, aby ta ciekawość nie znikła. Czy dam radę stymulować ją, pogłębiać, nie dać jej przysnąć. Bo szkoła to jedno, a rodzice drugie. Myślę, że dopiero teraz zacznie się porządny test na rodzicielstwo. Bo zmiana pieluszki, utulenie w płaczu, zabawa w łaskotki czy czytanie bajek...nie oszukujmy się - nie stanowią dla nikogo zbyt wielkiego wyzwania. Podążać za Nią, nie wtrącać się, być jakby nas nie było, sprawić by mając 10, 13,17 lat nadal była szczęśliwa i chciała czerpać z życia garściami..oto wyzwanie. Nie zgubić więzi. Nauczyć przez najbliższych 10 lat tego, co niezbędne, aby bezpieczna i świadoma własnej wartości wyruszyła na podbój świata i poszukiwanie siebie - oto prawdziwe wyzwanie dla rodzica. I właśnie zrealizowania tego wyzwania życzę Jej i sobie z okazji tych 7 urodzin.