piątek, 30 czerwca 2017

Don't let..


Są takie dni, dni tak zwane słabsze, kiedy spoglądam w lustro i to, co zadziało się na mojej twarzy na przestrzeni ostatnich 6 lat, wydaje się nie być moje. Lecz moje jest. Analizuję zmarszczki pod oczami, które wyryły nieprzespane noce w pierwszych trzech latach życia Hani. To było ciężkie. Potem przez swoje prawie dwa pierwsze lata Francio płakał nocą za każdym razem, gdy wypadł mu z ust smoczek. Te nasze nocne spacery do ich pokoju..nie wstawaliśmy wyspani kilka lat.
Patrzę na policzki i też coś mi się tam nie podoba. Wszędzie, gdzie spojrzę mam jedno przemyślenie - mogłoby być lepiej.
Mogłoby. Mogłabym nie zajść w obie ciąże i nie urodzić nadludzkim wysiłkiem dwójki naszych ukochanych dzieci. Mogłabym przesypiać wtedy noce z wyłączeniem tych, których przespać bym nie chciała.
Mogłabym wtedy robić milion nieistotnych dla nikogo i ogłupiających mnie rzeczy w moim miejscu pracy, zamiast spędzać z dzieciakami czas na wesołej zabawie i przytulankach. Nie wdychałabym wtedy zapachu ich ciałek i włosów. Zamiast tego wdychałabym pełną piersią dym papierosowy. W weekendy bym się bawiła. I piła alkohol. I nie mam tu na myśli alkoholu w wersji rodzicielskiej, czyli lampki czerwonego wina w sobotę, ale porządne ilości prawdziwego wysokoprocentowego alkoholu zarówno w piątkowy jak i sobotni wieczór.
Znajomych miałabym z pracy, a nie z piaskownicy. Albo z imprez u znajomych, a nie imprez urodzinowych moich dzieci. Rozmawialibyśmy lub raczej bełkotalibyśmy o pracy i o tym, jakie to życie jest przejebane, niesprawiedliwe i w ogóle to nie ma kasy, toteż byłyby to rozmowy całkiem niegodne nawet wstępnego przetrawienia.
Za to czytałabym niesamowicie dużo niesamowitych różności, zamiast jednej książki przez pół roku, po dwie strony na dobę, tematyka "rozwój i wychowanie dziecka". No dobra, może z tymi lekturami to faktycznie nieco przesadziłam.. Byłyby to zapewne powieści lekkie, gdyż azaliż jakowoż mój zaorany mózg nie byłby w stanie przyswoić niczego bardziej treściwego.
Nie gotowałabym kilku zdrowych, zbilansowanych posiłków dziennie, bo w pracy zjadałabym batonika, jogurt albo drożdżówkę. Wszystko dla mojego Hashimoto! Piona chłopie!
Nie ubierałabym się w te wszystkie wygodne casualowe i sportowe ciuchy, tylko wciskałabym nogi w rajstopy, a tyłek w spódniczki. I drapałabym sobie nogi dnie całe bo rajstop szczerze nie trawię.
Wracałabym więc wieczorem zaorana i na nogach i w głowie.
Dywaguję tu sobie, ale prawda jest taka, że gdybym więcej nad sobą myślała analizując minione plany i obecne status quo, pewnie pod niewieloma rzeczami mogłabym postawić parafkę i dopisać "done".
Prawda jest też taka, że będąc posiadaczką charakteru o bardziej wyrazistym rysie ambicji, bardzo nie podobałoby mi się to, co widzę we własnym odbiciu. Zapewne przeżywałabym to długo i pasjami karałabym się 12 litrami płynów dziennie dla poprawienia urody.
Ambicja i systematyczność nie są jednak moimi cechami wiodącymi. Bardziej pasuje do nich określenie "dolne granice normy", choć w odniesieniu do systematyczności i to określenie uważam za naciągnięte. W tej sytuacji moje przeżywanie ogranicza się do kilku słabszych dni co kilka/kilkanaście miesięcy, podczas których uświadamiam sobie upływ czasu i  przemijalność tego, co mnie otacza. Następnie stwierdzam, że szkoda energii na tę nierówną walkę z czasem i swoje niezadowolenie chowam do kieszeni. Jestem żywym organizmem, podlegam więc prawom natury takim, jakim reszta wszechświata, a energia zużyta na zamartwianie się, pozostawia deficyty w życiu rodzinnym. Ostatnia prawda jest taka, że nie istnieje na świecie żadna alternatywna wersja mojego życia, po którą byłabym skłonna sięgnąć, a dni nieprzeznaczone na dołowanie się zmarszczkami mimicznymi są szczęśliwe i przepełnione pewnością, że wszystko wokół mnie jest na swoim miejscu, a wszystko na mojej twarzy i ciele mówi o tym, kim jestem, jak jestem dzielna i jakich fantastycznych wyborów dokonałam.



niedziela, 11 czerwca 2017

Foszki


Bo za gorąco.
Bo w cieniu za zimno.
Bo dla F. nigdzie w okolicy nie ma sorbetu.
Bo H. chce lody.
Bo nie schodami, a uliczką.
Bo nie uliczką, a schodami.
Bo rozproszyliśmy Ją gdy liczyła stopnie.
Bo H. chce na około, a nie prosto.
Bo F. chce prosto, a nie na około
Bo H. ma 2 kije.
Bo F. ma dłuższy kij.
Bo F. zobaczył.
Bo H. dotknęła.
Bo drzwi są zamknięte.
Bo za krótko.
Bo za długo.
Bo nie przez las.
Bo przez las.
Bo chce wodę. TERAZ.
Bo jabłko obite...

Myślę, że zna to każdy rodzic, którego dziecku zabrakło dwóch godzin z dobowej normy snu. Tu można napisać tylko jedno: trzymajcie się Ludzie dzielnie!