czwartek, 16 marca 2017

Gdy nie śpię


Jest późno albo wcześnie. Zależy, jak na to spojrzeć. Czas mija w sumie tak szybko, że nawet jeśli jest wcześnie to za chwilę będzie już za późno. Dwie ostatnie godziny minęły mi bezsennie. Nie mylić z bezowocnie! Jak miliony podobnych mi osób, w tej samej sekundzie, robiłam to samo co one. Chłonęłam. Informacje oczywiście. Dowiedziałam się z nich, że nadszedł przykry dzień, w którym po raz ostatni pożegnamy Pana Wojciecha Młynarskiego.
Dowiedziałam się również o sporych jednak ilościach chemii w bananach, o natce marchewki, o tym dlaczego dzieci uwielbiają gdy 1358 razy czytam im tę samą książeczkę, o nowych pozycjach wydawniczych, które nie mogą się doczekać, aż z namaszczeniem je przejrzę, o Olandii, na którą czaimy się już od jakiegoś czasu, a ciągle nie może nam wypalić, o atrakcjach turystycznych w Holandii, która również majaczy nam na horyzoncie, o poziomie izoflawonów w soi i jej przetworach (tu od razu nadmienię, żeby mieć sumienie czyste: jeśli soja to tylko fermentowane jej produkty, a jeśli mamy problemy z hormonami to soję i kukurydzę w ogóle wyrzucamy z jadłospisu), o szacunku w małżeństwie, który jest kluczem (tuż obok 2700 pozostałych kluczy) do szczęśliwego małżeństwa. Ponadto wybrałam idealny przepis na jutrzejsze sernikobrownie z wiśniami, posłuchałam niewyraźnych słów F. wydawanych przez sen, zarejestrowałam, że H. stuknęła nogą w ramę łóżka, a na koniec wsłuchałam się w chrapanie mojego męża. I tak strasznie pozazdrościłam im wszystkim snu. Bo co mi po tych dwóch godzinach czytania? Nowe informacje pojawiają się co kilka sekund. Nie jestem w stanie ich wszystkich ani przejrzeć ani przyswoić. Złudne wrażenie, że zbliżam się do końca, po czym odświeżam strony i znów atakują mnie nowe treści. Wsysa mnie to co jakiś czas, a to głupie. Bo możnaby tak przecież w nieskończoność to wszystko wertować i nigdy nie nadrobić zaległości. Należy więc wyluzować i czasem na trochę się odciąć. Tak dla zachowania jakże istotnej higieny umysłu. Od bycia w tyle z informacjami świat nie zwali mi się na głowę. Mogę na tym jedynie zyskać. Chwile refleksji, ciszę i niczym niezakłócony swobodny bieg własnych myśli. Dać sobie chwilę namysłu, wsłuchać się w siebie, w Męża, w Dzieci, spojrzeć na nich przytomnie i z obecnością w oczach. Popracować nad wspomnieniami. Wrzucać je do tobołka i gromadzić na późne lata życia. Malować nimi niestworzone bajki wnukom. Tak brzmi na dziś mój plan A.

On się nie myli. Wszędzie świecące prostokąty..






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz