czwartek, 20 października 2016
Autobus
Podpierają się nosami, wiszą trzymając uchwytów nad swoimi głowami. Patrzą na siebie krzywo, fukają, parskają na siebie nieprzyjaźnie. Obrażają się werbalnie, przepychają, wbijają łokcie w nerki współstaczom. Walczą o miejsce jak pierwotni o ogień. Zlinczują wzrokiem utykającą wolno staruszkę, ciężarnej poświęcą ułamek sekundy, zanim całą swoją szanowną uwagę skoncentrują na analizie szkła użytego w produkcji szyby autobusowej. Matka z dzieckiem, przerażona chyba nieprzychylną atmosferą wokół, odmawia zajęcia mojego miejsca. Wyobraźnia podsuwa Jej zapewne niewybredne komentarze o siedzącym
2-latku. Czuję wstyd. I zniechęcenie. Za wszystkich. Chcę szybko z tego autobusu wysiąść. Mam dość. A gdy wybiegam myślami w przyszłość i widzę w tym wszystkim moje dzieci..krzyczę niemo: ludzie! Stooop! Społeczeństwo zgubiło człowieczeństwo..chyba gdzieś między smartfonem, lunchem, nowym telewizorem, a kredytem..
Jest taki wiersz Marii Pawlikowskiej -Jasnorzewskiej pt."Liście", który znakomicie oddaje mój poautobusowy nastrój:
Kolory lata pobladły.
Liść złoty z wiatrem mknie.
I klonom ręce opadły,
I mnie...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz