środa, 25 stycznia 2017
Gro-holiczka
Pojechałam dziś po kolorowy papier z brokatem. Do plastycznego. Kto by przypuszczał, że oni tam gry sprzedają? Wróciłam więc z naręczem gier dla Dzieciaków. Głupieję. Po prostu odwala mi na widok gier w sklepie. Nie można tego jednak pomylić z kompulsywnym wydawaniem kasy, bo całkiem świadomie zdołałam sprawdzić, za ile każdą z nich mogę nabyć, decydując się na zakupy przez Allegro. Nie opłacało się, toteż gry wylądowały w kasie, Pani ekspedientka pokrzątała się momencik po sklepie w poszukiwaniu jednorazówki rozmiarów niestandardowych, po czym mogłam wrócić ze spokojem (papier brokatowy kupiony - uff, co za ulga) do domu, zahaczając po drodze o Panią fotograf, która wywoływała zdjęcie F do przedszkolnych prac. Jeden rzut oka na rzeczone zdjęcie wystarczył, aby utwierdzić się w przekonaniu, że tak cudownemu dzieciakowi należą się wszelkie gry tego świata. Ba! Ośmielę się posunąć dalej! Moim OBOWIĄZKIEM jako świadomego, dbającego o rozwój intelektualny, emocjonalny i manualny swoich pociech rodzica - jest zaopatrywanie, i to nie byle jakie bo systematyczne, moich wspaniałych dzieci (bo przecież ten cudowny dzieciak ma równie cudowną siostrę) w gry. Ostatecznie, otwierając drzwi mieszkania, towarzyszyło mi poczucie dobrze wypełnionego obowiązku. Nie przesadzę mieszając w ten opis nawet dumę.. 13 godzin później, w zaciszu łóżka, pod osłoną nocy, w obawie przed zdemaskowaniem mojego uzależnienia od dzięcięcych gier oraz dziecięcej literatury, wyliczam wszystkie gry i inne atrakcje, w których posiadaniu jesteśmy, ale nigdy nie udało nam się z nich skorzystać. Jedno jest pewne - gdy nad Warszawą zawiśnie niewyobrażalny wręcz smog - uniemożliwiający nawet otwieranie okien - my nie umrzemy z nudów😃
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz