piątek, 9 grudnia 2016
O książce #4 Stowarzyszenie Miłośników Literatury i Placka z Kartoflanych Obierek
Piątkowy wieczór to bezdyskusyjnie pora na relaks. Taki, powiedziałabym, wytężony. Macie tak, jak ja, że lubicie zgubić się pod ciepłym kocem, zabrać pod niego ciepłą opowieść, a w coniektórych mgnieniach powiek popijać pyszną herbatę? Mam więc coś dla Was.
Oto instrukcja: najpierw mościmy sobie gniazdko. Ma być super wygodne, bo w końcu spędzimy w nim niekrótką chwilę. Następnie herbata. Kto lubi waniliowe nuty ręka do góry, a potem ręka w dół, nogi za pas i pędem do "Czas na Herbatę" po zieloną "Pretty Woman" (hej Ty! Dzięki - uzależniłam się), albo do spożywczaka po ziołową "Melisę z pigwą" Herbapolu. Herbata zaparzona? Git. To teraz najważniejsze. Książka.
Mój Mąż (ten, który siedzi obok dumny i blady bo rzeczoną "Melisę z pigwą" odkrył, a na dodatek słodzi mi ją idealnie) śmieje się, że książki wybieram prawdopodobnie po najdziwniej brzmiących tytułach:) I może faktycznie coś w tym jest.
Bo czy "Stowarzyszenie Miłośników Literatury i Placka z Kartoflanych Obierek" brzmi przeciętnie?
No nie. I też przeciętne nie jest.
Jest to fantastycznie ciepła, urocza, zabawna, wartko płynąca historia pewnej młodej pisarki, pewnej - coraz bliższej Jej - grupy ludzi i pewnej doświadczonej okupacją wyspy Guernsey. W moich wyobrażeniach wyspy niezwykle przyjaznej i malowniczej. W tej książce odnajdziecie niezastąpionych przyjaciół na jesienne wieczory. I obiecuję, że nie będziecie chcieli się z nimi rozstać! A po przewróceniu ostatniej kartki - może podobnie jak ja - zmaltretujecie wyszukiwarkę zapytaniami jak dotrzeć na Guernsey:)
Naprawdę żal było mi ją odkładać. Pisana w formie listów, sprawiła, że przekonałam się do takiego zabiegu literackiego. A te listy napisane zostały świetnie. Odnosi się wrażenie, że nasza dłoń właśnie wyjęła je ze skrzynki pocztowej z naszym nazwiskiem, że pomknęła z nimi pod koc i że wcale nie znalazły się w tej skrzynce przez jakąś zwyczajną pomyłkę nieuważnego listonosza. O nie! Oni piszą do Ciebie! Jesteś Julią, Isolą, Sidneyem, Susan, Dawseyem.. Opowiadają Tobie o swoich przeżyciach, konfliktach, śmiesznostkach. Budują więź, śmiejesz się z nimi, współczujesz, a potem czytasz ostatni list i... jak to? Już? O nieee..
Jeżeli ktoś czytał "Irlandzki Sweter" i poszukuje w literaturze właśnie takich klimatów - będzie z pewnością usatysfakcjonowany.
Polecam zatem gorąco i jeszcze ułatwię Wam poszukiwania:
http://aros.pl/ksiazka/stowarzyszenie-milosnikow-literatury-i-placka-z-kartoflanych-obierek
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ja to kupuje. I herbatę ( mam pewność, ze bedzie dobra) i ksiazke. Tytuł arcyciekawy i jesli polecasz to znowu wiem, ze warto. Tylko najpierw nauczę sie na piątkowy test. <3
OdpowiedzUsuń